niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział pierwszy


 ~*~
Niepewnym krokiem, ciągnąc za sobą walizkę, podeszłam do recepcjonistki. Uśmiechnęła się do mnie szeroko, co niekoniecznie starałam się odwzajemnić. Prosząc taksówkarza o dojazd do jakiegoś tańszego hotelu, chodziło mi o coś bardziej... skromniejszego niż ten wielki budynek. Co prawda ma tylko trzy gwiazdki, jednak obrotowe drzwi i ekskluzywny wystrój mówią same za siebie. Miałam nadzieję, że zdążę znaleźć jakieś mniejsze i przede wszystkim, tańsze lokum, zanim mnie stąd wyrzucą. Po ponad dwunastogodzinnym locie byłam ledwo żywa, więc poprosiłam o jednoosobowy pokój, po czym zabrałam kartę-klucz i podeszłam do windy, chcąc dostać się na czwarte piętro. Tupiąc zniecierpliwiona nogą, postanowiłam, że jutro poszukam jakiejś pracy. 
Nie zwlekając dłużej, otworzyłam kartą drzwi do pokoju 307 i rzuciłam się na łóżku, nie marząc o niczym innym, jak sen.
***
Po orzeźwiającym prysznicu i ubrana w zwyczajne jeansy z koszulką, postanowiłam zjechać na dół na śniadanie. Z pomocą starszego mężczyzny, który również się tutaj zatrzymał, znalazłam drogę do bufetu. Co prawda, pora na pierwsze śniadanie minęła, ale miałam nadzieję, że będzie jeszcze czas na drugie. Na szczęście się nie myliłam, ponieważ mój żołądek bardzo domagał się jakiegokolwiek jedzenia. Bez zastanowienia nałożyłam sobie sporej wielkości omleta, po czym od razu tego pożałowałam. Czując, jak zaczyna drżeć mi dolna warga, odłożyłam z hukiem talerz i wzięłam nowy. Tym razem wybrałam zwykłą jajecznicę z kromką chleba, którą posmarowałam masłem. Wybrałam stolik najbardziej oddalony od pozostałych osób kończących, lub tak jak ja, dopiero zaczynających jeść swoje śniadania.
Przestałam jeść omlety, odkąd opuściłam Harry'ego, bo to było jedyne danie, które potrafił mi przyrządzić. Zawsze robił je rano na śniadanie, gdy ja jeszcze spałam. Tego ranka, kiedy wracałam z powrotem do Californii, a Harry pojechał do studia na wywiad, również omlet był przygotowany i leżał na stole w kuchni. Tylko że tym razem, zostawiłam go nietkniętego.
Czując, że nic więcej nie zjem, wzięłam do ręki resztkę kromki chleba i wstałam od stołu. Wracając z powrotem do swojego pokoju, natknęłam się na poranną gazetę. Wzięłam ją do ręki i niemal od razu wybrałam stronę z ofertami pracy. Nie zwlekając zbyt długo, wróciłam do pokoju, narzucając na siebie koszulę z flaneli i wyszłam na chłodne londyńskie powietrze. Nie szłam zbyt długo, wystarczyło przejść dwie ulice, by dotrzeć do niewielkiego budynku, który był bazą dla ekip sprzątających. Tak, właśnie, mam być sprzątaczką, jednak zdanie "Potrzebna od zaraz." dało mi trochę więcej nadziei na to, że prawdopodobnie już w pierwszy dzień mojego pobytu w Londynie znajdę sobie pracę. W środku było sterylnie. Ściany pomalowane na miętowy kolor, białe sufity. Kobieta za biurkiem wskazała kierunek do biura jej szefa, życzyła mi powodzenia, a ja weszłam. Wzięłam głęboki oddech i starałam się nie trząść za bardzo.
***
Bruce, bo tak miał na imię mój szef, zgodził się mnie zatrudnić, jednak póki co, mam trzymiesięczny okres próbny. Zaczynam od jutra, a na zarobki nie mogę narzekać, wartość jest wystarczająca. Uśmiechnęłam się lekko postanawiając wrócić do hotelu naokoło. Spacerując po powoli zapełniających się ulicach Londynu, zastawiałam się co u Hazzy. Nie wchodziłam na portale plotkarskie żeby nie czytać na jego temat samych plotek, tak samo było z gazetami. Bałam się, że nie wytrzymam i w końcu do niego zadzwonię, co byłoby naprawdę głupie.
Prawie tak głupie jak ja- pomyślałam wywracając odruchowo oczami.
Zdawałam sobie sprawę, że prawdopodobnie już nie uda mi się przywrócić tego, co miałam. Przestałam rozpaczać po miesiącu, tłumacząc moje odejście tym, że gdyby tylko James się dowiedział o zdradzie... Myślę, że mógłby spokojnie zabić Harry'ego, a mnie już nigdy nigdzie nie puścić samej. Nawet nie chcę wracać do tego, co zrobił swojemu przyjacielowi, który raz tańczył ze mną w klubie...
Podniosłam głowę do góry, chcąc się zorientować gdzie jestem, gdy w oddali ujrzałam bramę do parku. Holland Road. Okręciłam się wokół własnej osi i podbiegłam do wejścia parku. Chwyciłam jeden z żelaznych prętów, przytulając policzek do chłodnego muru z czerwonej cegły i starając się oddychać miarowo, wróciłam z powrotem do dnia, w którym wszystko się zaczęło.
Biegłam truchtem w stronę Holland Parku chcąc zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i znów nabrać trochę kondycji, czego zabronił mi James. Będąc już prawie przy wejściu, usłyszałam, że piosenka się właśnie skończyła, więc czym prędzej otworzyłam kieszonkę mojej bluzy chwytając za iPoda. Niestety, nie zdążyłam zmienić piosenki, bo idąc zupełnie wpatrzona w listę utworów, wpadłam na kogoś, a gdy już miałam grzecznie przeprosić i iść dalej, ktoś mnie odepchnął. Zmarszczyłam brwi łapiąc się za bolące ramię. Spojrzałam w górę widząc przed sobą wysokiego faceta, całego ubranego na czarno , więc automatycznie się skuliłam, a moja odwaga, której przed chwilą miałam pod dostatkiem, wyparowała w jednej sekundzie. Wyjąkałam ciche przepraszam chcąc odwrócić się i odmaszerować z powrotem do hotelu, jednak znów ktoś mnie powstrzymał, łapiąc za jeszcze bolące ramię. Syknęłam cicho wyrywając się z uścisku, stając twarzą w twarz z chłopakiem, co najmniej wyższym ode mnie o głowę i niemal szmaragdowymi oczami. Zadarłam lekko głowę by móc mu się lepiej przyjrzeć. Na głowie założony miał kapelusz, a spod niego wystawały lokowane kosmyki. 
- Tak?- wychrypiałam po kilkuminutowej ciszy, zdając sobie sprawę, że chłopak nie ma zamiaru się pierwszy odezwać. 
- Ja...- zaciął się na moment drapiąc się w tył karku.- Chciałem przeprosić za mojego ochroniarza, czasami jest zbyt energiczny. Nic wielkiego ci się nie stało? 
- Nie, jest w porządku- uśmiechnęłam się lekko rozmasowując już prawie niebolące ramię.- Nie ma sprawy. Wybacz, ale przeszkodziliście mi w joggingu, więc czy mógłbyś już mnie puścić żebym mogła kontynuować? 
Najwyraźniej dopiero teraz chłopak zorientował się, że trzyma mnie nadal za nadgarstek, więc od razu puścił, na co zachichotałam pod nosem. Wyglądał na zmieszanego, więc nie chcąc go już bardziej zawstydzać, odeszłam machając ręką. Dopiero gdy przechodziłam przez bramę parku, zdecydował mi odmachać niepewnym ruchem. Tym razem bez problemu wybrałam piosenkę i wróciłam do biegu. 
Później spotkaliśmy się drugi raz. W tym samym miejscu, na następny dzień i bez ochroniarzy. Tak przynajmniej mi się wydawało. Musiał na mnie czekać, bo zatrzymywał każdą ciemnowłosą dziewczynę, która choćby przeszła obok niego szybszym krokiem.
Rozbawiona sytuacją odgrywającą się przede mną, zdecydowałam się przejść niewzruszona obok chłopaka. Zauważył mnie prawie od razu. Podbiegł do mnie stając przede mną i uśmiechając się wesoło.
- Cześć- powiedział z lekką chrypą, tym razem sprawiając, że na jego policzku pojawił się dołeczek. 
- Czy my już przypadkiem na siebie nie wpadliśmy?- zapytałam nieco rozbawiona, ruszając w kierunku bramy parku. Przeszliśmy kawałek dróżki w milczeniu, aż w końcu oboje postanowiliśmy coś powiedzieć, co wywołało u mnie wesoły chichot. Chłopak uśmiechnął się tylko lekko. 
- Jestem Harry- wyciągnął niepewnie w moim kierunku rękę, na co zaśmiałam się głośno. Po chwili ujęłam ją uśmiechnięta, swobodnie puszczając mu oko. 
- Isabella. 
Otarłam podwiniętym rękawem koszuli kilka łez, które wymsknęły mi się spod powiek. Zaczęłam energicznie mrugać, by te, co jeszcze nie zdążyły spłynąć, zniknęły na dobre. Uśmiechnęłam się lekko na te wspomnienia. Szczęśliwy Harry, choćby tylko w mojej głowie sprawiał, że niemal od razu wiedziałam dlaczego tak szybko zdążyłam kogoś pokochać. Żałuję, że nigdy mu tego w prost nie powiedziałam. Możliwe, że wyszło mu to dobre.

5 komentarzy:

  1. Jest świetny! Pisz jak najszybciej kolejna część :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeej serio Ala, dopiero pierwszy rozdzial a juz takie cudowne. Czekam z niecierpliwoscia na drugi rodzial. Xo

    OdpowiedzUsuń
  3. twoja kochana Stosio8 lipca 2013 13:22

    jeciu Alka to jest cudowne !

    OdpowiedzUsuń
  4. cześc, chciałabym ci zwrócic uwagę na powtórzenia w tekście i źle stawiane przecinki.

    OdpowiedzUsuń