środa, 22 stycznia 2014

Rozdział czwarty



Po tym jak dowiedziałam się, że Zayn przeżyje, choć może wybudzić się dopiero za kilka dni, po raz pierwszy od jakiegoś czasu porządnie nabrałam powietrza w płuca. Co więcej, informacja lekarza podziałała na mnie jak kubeł zimnej wody, bo niemal od razu wyrwałam dłoń z uścisku Harry'ego, czując przy tym lekkie ukłucie w klatce piersiowej. Bez zastanowienia przytuliłam mocno Perrie i szepcząc słowa otuchy, wyrwałam z jej rąk moje torby z zakupami. Odwróciłam się w kierunku chłopaków i kiwnęłam im lekko głową na znak pożegnania, a oni uśmiechnęli się do mnie z widoczną ulgą na twarzach i lekkim zakłopotaniem. Spojrzałam na Harry'ego, który najwyraźniej dopiero teraz zorientował się, że mam zamiar opuścić szpital.
- Zostań jeszcze na trochę - powiedział cicho, schylając głowę, przez co prawie stykaliśmy się czołami.
Nadal nie mogłam uwierzyć, że zachował się jakby nic się nie stało. Stał tutaj patrząc na mnie swoimi wielkimi, zielonymi oczami, rzucając mi swoje spojrzenie zbitego psiaka, dla którego zawsze ulegałam. Tym razem nie byłam w stanie, strach przed tym, że możemy się zapędzić i ponownie stracić nie dawał mi spokoju. Przede wszystkim, musiałam wrócić do hotelu i jakoś się odświeżyć, a następnie pędzić po Boo na lotnisko.
- Nie mogę. Jestem wykończona i potrzebuję odrobiny snu. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do zmiany strefy czasowej. Do jutra. - mruknęłam, po czym odwróciłam się na pięcie kierując się w stronę wyjścia ze szpitala. Zanim się obejrzałam, Harry szedł obok mnie, wyciągając kluczyki z kieszeni spodni. Gdy spojrzałam na niego pytająco, rzucił tylko:
- Podwiozę cię.
Wyszliśmy tylnymi drzwiami, gdzie stało już czarne auto z przyciemnianymi szybami. To samo, w którym jechałam z nim na naszą pierwszą randkę. I to samo, w którym przyjechłam ostatni raz do kompleksu by później bez słowa lecieć z powrotem do Kalifornii.
Otworzył przede mną drzwi, a ja zapięłam się pasem. Po chwili ruszyliśmy i podałam mu dokładny adres hotelu, w którym się zatrzymałam. Droga minęła nam w ciszy. Dopiero gdy się zatrzymaliśmy, zdecydowałam się na niego spojrzeć, co było błędem.
Harry najwyraźniej czekał aż się odwrócę, bo wpatrywał się we mnie błyszczącymi z ekscytacji oczami, przez co przeszedł mi po plecach dreszcz. Pochylił się w moją stronę, dzięki czemu niemal od razu oparłam dłonie o jego tors. Patrzyliśmy sobie w oczy ciężko oddychając. Przejechał dłonią po moim policzku, by niespodziewanie wpić się wargami w moje rozchylone usta. Napierał na nie coraz bardziej, aż w końcu wtopiłam dłonie w jego włosy, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Coraz bardziej pogłębialiśmy pocałunek, oddając w nim całą tęsknotę jaka w nas tkwiła przez ten cały czas. Czułam jak po moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, gdy Harry całkowicie przycisnął mnie do fotela i jeszcze zachłanniej mnie całując. Rozchylając moje wargi, chłopak przejechał językiem po mojej dolnej wardze, by po chwili złączyć się z moim językiem, na co głośno jęknęłam. Jedną dłonią zjechał na moje biodra, a drugą trzymał na moim policzku. A mi było gorąco, cholernie gorąco. I chciałam więcej. O wiele więcej.
Gdy się w końcu od siebie oderwaliśmy, oddychaliśmy ciężko w swoje usta.
- Tęskniłem za tobą - cmoknął delikatnie moje wargi. - Bardzo.
Podniosłam wzrok na oczy Harry'ego, które świeciły jasno na tle panującego mroku w samochodzie. Zakryłam usta dłonią orientując się jak wielki popełniliśmy w tym momencie błąd.
- Proszę przywieź im wszystkim kawę i coś do jedzienia - wyszeptałam, odsuwając się od chłopaka, dłonią dotykając klamki. - Muszę iść.
- Izzie, przestań. Skończ w końcu przede mną uciekać.
- Przepraszam, ale nie mogę. Postanowiłam przestać cię ranić. - Trzasnęłam z całej siły drzwiami samochodu i wbiegłam do hotelu. Czekając na windę, nie przestawałam przejeżdżać opuszkami palców po nabrzmiałych wargach. Zapłakana dziewczyna w lustrzanym odbiciu potwierdzała moje obawy o to, jak bardzo schrzaniłam sprawę.
To wszystko działo się stanowczo za szybko, i myślę że nie będę w stanie kolejny raz mu się oprzeć.
***
Weszłam do hali przylotów, rozglądając się dookoła. Samolot wylądował dopiero piętnaście minut temu, więc pewnie Kassandra jeszcze czeka na swój bagaż. Stanęłam obok jednego z filarów pośród tłumu osób, czekających na bliskie im osoby. Moją siostrę zauważyłam dopiero pod koniec, z małą Boo na rękach i walizką w drugiej ręce, gdy tłum osób nieco się przerzedził. Dwulatka spała z ustami ułożonymi w malutkie kółko i automatycznie poczułam, jak zalewa moje serce fala ciepła. Przytuliłam je lekko uważając przy tym, by nie obudzić mojej siostrzenicy. Zaprowadziłam Kassandrę do niewielkiego baru na lotnisku i usiadłyśmy przy jednym ze stolików.
- Na ile zostajesz? - zapytałam ją z radością kładąc na swoich kolanach śpiącą Boo. Siostra zmieszała się nieco i upiła łyk wody.
- Właściwie to za niecałe dwadzieścia minut muszę być przy pierwszej odprawie.
Spojrzałam na nią zaskoczona, czując jak zalewa mnie powoli fala smutku. Nie widziałam mojej siostry ponad pół roku, a kiedy mam okazję z nią w końcu poważnie porozmawiać, mam na to zaledwie dwadzieścia minut?
- Więc? Opowiadaj mi wszystko! Dlaczego nie ma tu z tobą Harry'ego? Chciałabym go w końcu poznać. - Zaczęła się energicznie rozglądać na wszystkie strony, jednak widząc że mnie to nie śmieszy, spojrzała na mnie zaniepokojona. - Kochanie, co się stało?
- Musiałam go zostawić, James się niecierpliwił - wyszeptałam, czując ogromną gulę w gardle.
- O nie, nie mów, że wyjechałaś bez słowa, błagam. - Położyła się na stole, zakrywając głowę ramionami. - Cholera, Bella, to było najgorsze co mogłaś zrobić mi i rodzicom, gdy jechałaś do Jamesa. Nie masz po tym jakiejkolwiek nauczki?
- Nie miałam tego w planach, zrozum w końcu, że bardzo mi na nim zależy, ale James... Kazał mi wracać z powrotem, inaczej przysłałby po mnie swoich kolegów, lub co gorsza- pofatygowałby się tutaj sam, załatwiając sobie fałszywe dokumenty. 
Głaskałam delikatnie po policzku dziewczynkę śpiącą na moich kolanach, zastanawiając się jakie byłoby moje życie, gdybym nie poznała Jamesa i nie straciła dla niego głowy. Myślałam o tym zawsze i biłam się w myślach za moją lekkomyślność i naiwność. Nigdy nie powinnam była mu wierzyć, lub co więcej- sprowadzać dla niego sprowadzać dla niego narkotyków. 
Zerknęłam na moją siostrę, która przyglądała mi się uważnie i z wyraźnym zmartwieniem w oczach. 
- Bella, czy na twoim policzku widzę wielkiego, w dodatku fioletowego siniaka? - Mimowolnie złapałam się za zraniony policzek, zdając sobie sprawę, że tuż po wyjściu spod prysznica zapomniałam nałożyć niewielką warstwę pudru na twarz. Cholera. 
- Nie, to nie tak... 
- A jak? No powiedz mi, jak? - Odsunęła z impetem krzesło i wstała, tym samym patrząc na mnie z góry i opierając się o stolik. - Mam tego dosyć, nie jestem w stanie patrzeć na to, jak on bezkarnie cię rani. 
- Kass, spokojnie - powiedziałam cicho, łapiąc ją delikatnie za dłoń. - Jest w porządku, już do niego nie wrócę. Teraz jestem tutaj i nie mam zamiaru wracać z powrotem do Kalifornii. 
- Dobrze wiesz, że James się nie podda i w końcu cię znajdzie. Jeżeli tak się stanie, to błagam cię, bezzwłocznie znajdź Harry'ego i poproś go, by zaopiekował się Boo do czasu aż wrócę, dobrze? Znalazłaś go w ogóle? Wiesz gdzie teraz mieszka? 
Przełknęłam ogromną gulę, która boleśnie kuła moje gardło i spojrzałam z rozżaleniem w oczy siostry. 
- Kass, ja pracuję u niego jako sprzątaczka. - Widok przesłoniła mi warstwa łez, więc czym prędzej zaczęłam mrugać powiekami. - Myślę, że mimo wszystko on nie chce mnie znać. Przynajmniej tak mi się wydawało, ale po tym, jak Zayn trafił dziś do szpitala i Harry później przyjechał... 
Nie potrafiłam złożyć porządnie zdania. Czułam się zagubiona i sama nie wiedziałam co tak naprawdę mam myśleć. Siostra spojrzała na mnie z ciepłym uśmiechem i z powrotem usiadła na swoje miejsce. Po kilku słowach otuchy postanowiłam wziąć się w garść i powiedzieć wszystko co leży mi na sercu, tym bardziej że czas naglił. W międzyczasie obudziła się Boo, która na początku spojrzała na mnie z wielkim zdziwieniem, jednak po chwili mocno się we mnie wtuliła jak miś koala, serio. 
Kassandra spojrzała na zegarek i przerażona szybko dopiła kawę. Pożegnała się z Boo, mocno ją tuląc, oraz całując za wszystkie czasy, po czym znów mała wylądowała w moich ramionach. 
- Kochanie, nie martw się, jestem pewna, że Harry wciąż coś do ciebie czuje. Jest wściekły, to normalne, przecież uciekłaś mu praktycznie sprzed nosa. Zobaczysz, znowu się między wami wszystko ułoży i szczerze? Moim zdaniem to nie był przypadek, że pracujesz akurat u niego. Najwyraźniej ktoś tam u góry nad wami czuwa! - Uśmiechnęła się do mnie szeroko i mocno mnie tuląc, pocałowała mnie w oba policzki, złapała za niewielką torbę i machając jeszcze z oddali, skierowała się do miejsca odprawy bagażu. 
Zaraz potem usłyszałam głośny płacz mojej siostrzenicy, która wołała Kassandrę. 
- Hej, spokojnie. - Usiłowałam ją jakoś uspokoić. - Gdzieś w walizce jest twój ulubiony miś, poczekaj chwilkę. Posadziłam ją na krześle i schyliłam się, by otworzyć nie za dużą różową torbę. Po kilku minutach jęczenia i zawodzenia dziewczynki oraz mojego szukania po omacku pluszowego misia, w końcu natrafiłam na miły w dotyku materiał, więc czym prędzej wyciągnęłam przytulankę i wręczyłam ją Boo, która chwyciła go w objęcia i niemal od razu się uśmiechając. Zadowolona z siebie, zapięłam torbę z powrotem, wzięłam małą na ręce i poszłam prosto w kierunku postoju taksówek. Byłam szczęśliwa, że ponownie mogę trzymać w objęciach moją siostrzenicę, a ostatnie słowa Kassandry na długo zapadły w mojej pamięci.
*** 
Wysiadłam z taksówki i czym prędzej weszłam do hotelu. Stojąc przed drzwiami windy, zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie. Świetnie, jest wpół do piątej rano, a ja jeszcze dziś idę do pracy. Spojrzałam na pełną energii Boo i mimowolnie westchnęłam. Minie jeszcze trochę czasu zanim przyzwyczai sie do strefy czasowej w Londynie. Będąc już w pokoju, z ulgą wsadziłam małą dziewczynkę do łóżeczka, o które poprosiłam tuż przed wyjazdem na lotnisko. Posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie i upewniając się że Boo, którą faktycznie rozpierała energia, nie wydostanie się z łóżeczka, poszłam do łazienki wziąć prysznic. Oparłam się rękoma o umywalkę i spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie, głównie przez wory pod oczami i siniaka na policzku. Wychodząc z przyczepy, w której mieszkałam z Jamesem, postanowiłam, że już więcej mnie nie dotknie. Nie miałam ochoty oglądać siniaków na twarzy, bądź w innych miejscach na moim ciele. Już więcej mnie nie skrzywdzi.
Westchnęłam cicho i zdjęłam ubrania, po czym weszłam pod prysznic. Oparłam się plecami o zimne płytki i czułam jak lecą na mnie gorące strumienie wody. Zamknęłam oczy i zaczęłam nabierać głębokie oddechy. Wracałam myślami do dzisiejszego pocałunku. Był cudowny, jednak nie spodziewałam się, że ten sam Harry, który jeszcze kilka dni temu krzyczał na mnie w swoim domu, dziś mnie pocałuje. Niemal odruchowo przejechałam palcem po ustach, wzdychając lekko i przypominając sobie kolejny i kolejny raz to samo. Czując, że powoli drętwieję, zakręciłam jedną ręką wodę i wyszłam z kabiny. Zaczęłam się dokładnie wycierać, a potem ubrałam piżamę. Zdecydowanie muszę przestać już o tym rozmyślać i wrócić do Boo.
Otworzyłam drzwi łazienki, ty samym wchodząc do pokoju. Moja siostrzenica skakała po łóżeczku mocno trzymając się barierki, przy tym krzycząc głośno, gdy mnie zobaczyła.
- Boo, jesteś głodna? - spytałam z szerokim uśmiechem, mając nadzieję na to, że przestanie krzyczeć i zainteresuje się tym co mówię.

12 komentarzy:

  1. Cudowny ! a ten pocałunek....awww ;* rozdziały będą teraz może częściej? czy raczej nie? ;( jesteś świetną pisarką mała <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się pisać jak najczęściej, ale czasami nie mam weny nawet na to, by skleić porządnie jedno zdanie :( Dziękuję :*

      Usuń
  2. Bardzo się ciesze że postanowilas w końcu coś dodać. Zabrzmiało chyba troszeczke nie miło ? wybacz!
    Razdział jest swietny i poza tym długi... Jej ! i czekam na nastepny, który mysle ze zjawi sie niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na następny :D już nie mogą sie doczekać :D /K.

    OdpowiedzUsuń
  4. jezu, genialny, powodzenia w pisaniu następnego <3:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny... tylko jedna sprawa co do siostrzenicy Belli. Napisałaś że mąż jej siostry zmarł i osierocił małą jak miala 2 lata i że to było 2 lata temu więc Boo powinna mieć 4 a puźniej piszesz że przyjechała z dwulatką. Więc ile ona w końcu ma lat? Sorki że się czepiam ;) Ale oprócz tego to rozdział naprawdę ZAJEBISTY.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o Boże, faktycznie mi się pomyliło :( ale spokojnie, już poprawiam! i mała Boo ma cztery lata :)

      Usuń
  6. Hejo hej. Szybko nadrobiłam wszystkie rozdziały na twoim blogu i muszę przyznać, że naprawdę piszesz ciekawie. Tylko moim zdaniem powinnaś dodawać szybciej rozdziały, bo już się nie mogę doczekać kolejnego. W sumie mogły by być troszkę dłuższe, ale to dlatego, że najchętniej w kółko czytałabym twoją twórczość. Podoba mi się strasznie twój szablon <3
    Ps. Pamiętam, że czytałaś kiedyś moje opowiadanie o Louisie i Mandy. Jeśli nadal ciekawi cię tak historia to zapraszam na drugą część opowiadania http://you-and-me-equals-we.blogspot.com/
    Pozdrawiam i ściskam, Weronika :) xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następny? Nie zapomniałas o nas? ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, nigdy :) właśnie piszę piąty rozdział :*

      Usuń